"Bullerbyn. O tym, jak dzieci domowym sposobem zrobiły las i co z niego wyrosło" w reż. Anny Smolar w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.
Dzieci z nowego Bullerbyn nie bawią się w dom czy w wojnę, tylko w recykling. Szczytem perwersji, psoty i kuszącego zepsucia wydaje im się podmienienie żarówki energooszczędnej na zwykłą. Ludzie ekologicznie odpowiedzialni nie mają dzieci. Ani psów. Ani samochodów. Dzieci, które przyszły na świat w "Bullerbyn" przyszłości Tomasza Śpiewaka i Anny Smolar, mogą się więc uważać za szczęściarzy. Albo za dłużników zniszczonej natury, którzy od urodzenia dręczą się świadomością: "Jesteśmy winni. Jesteśmy pasożytami. Nasze życie szkodzi innym". Autorzy opolskiego spektaklu spróbowali sobie wyobrazić, z jakimi lękami będą się faktycznie mierzyć oglądające spektakl maluchy. Dzieciństwo wielu dzisiejszych 4-8-latków upływa przecież w środowisku skrajnie bezpiecznym i odpowiedzialnie zarządzanym: na chronionych osiedlach, w przedszkolach integracyjnych, wśród produktów "fair trade" i przyjaznych środowisku zabawek edukacyjnych.