EN

7.01.2011 Wersja do druku

Dzieci Edypa

Książka Judith Butler o Antygonie pojawia się w Polsce w idealnym momencie - gdy na nowo próbujemy określić, czym jest rodzina. Butler pokazuje, dlaczego budowanie dyskursów emancypacyjnych na myśli Žižka czy Lacana nie ma sensu - pisze Błażej Wakrocki w Dwutygodniku.

Wszyscy czytaliśmy w szkole "Antygonę" Sofoklesa. I wszyscy znamy jej spauperyzowaną heglowską interpretację. Antygona w imię bogów rodziny, odwiecznych praw boskich, występuje przeciwko prawu państwowemu. Za moich licealnych czasów odgrywaliśmy podczas lekcji coś w rodzaju "sądu nad Antygoną" - kolejni bohaterowie Sofoklesa byli przepytywani w sprawie, a niezawisły sędzia w postaci całej klasy działającej na zasadzie demokracji bezpośredniej - wydawał wyrok. O ile dobrze pamiętam, Antygona została ułaskawiona. Rodzina zwyciężyła. Poniekąd podobnie - choć bardzo inaczej - dzieje się w "Żądaniu Antygony" Judith Butler. Butler jest w Polsce kojarzona z jedną książką - "Gender Trouble", która doczekała się w 2008 roku tłumaczenia na polski jako "Uwikłani w płeć". Wcześniej istniała w polskim dyskursie feministycznym (głównie za sprawą Bożeny Chołuj i Joanny Mizielińskiej). Z czasem stawała się coraz bardziej legendarna i tajemnicza -

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dzieci Edypa

Źródło:

Materiał nadesłany

Dwutygodnik. Strona Kultury nr 47 online

Autor:

Błażej Warkocki

Data:

07.01.2011