Że w Bielsku-Białej na cmentarzu grają "Dziady", usłyszałam rok temu, niestety po fakcie. Szczęśliwie tutejszym tak się spodobało, że trzeba było w następnym roku powtórzyć. Musiałam je obejrzeć - pisze Anna Schiller.
Czegoś takiego, wedle mojej wiedzy, jeszcze nie było, a przecież lepszego miejsca dla "Dziadów" nie ma, samo się narzuca. Dziwiłam się, że nikt z teatru na to nie wpadł. W Bielsku pomysłodawcą i producentem spektaklu jest inżynier architekt krajobrazu i działacz społeczny, Dariusz Gajny. Jest ciemno, kolejka u wejścia budynku wylewa się za ogrodzenie na ulicę. Wchodzimy. Pusta przestrzeń i rzędy zgrzebnych krzeseł. Ściany zasłonięte czarnymi płachtami, jak żałobny kir. Reflektory oświetlają sceniczne miejsce, gdzie stoją praktykable z mnóstwem wielkich świec. Przy jednym aktorka - Guślarz, przy drugim jego asystent zastępuje go i spełnia polecenia. Zamyka drzwi do kaplicy, podaje wiązkę kądzieli, odprawia czyśćcowe dusze. Z boku chór powtarza sentencje. Pod ścianą kobieta, zwija się z bólu na krześle. Duchy przychodzą zza okien, przez otworzone drzwi. Z cmentarnych oparów wyłania się zjawa młodzieńca, na białej koszuli struga skrze