"Kiedy pan de B. słyszał o jakim uczynku [...] wykrzykiwał: Och dałbym chętnie talara, aby był Bóg". "Dziady" Macieja Prusa, zrealizowane w listopadzie ubiegłego roku w Teatrze "Wybrzeże" w Gdańsku, zostały przez recenzentów przyjęte entuzjastycznie, bardzo dobrze, dobrze, w najgorszym wypadku z uznaniem. Zastrzeżenia - dotyczące szczegółów - nie przeszkodziły umieścić nazwiska inscenizatora obok Schillera, Dejmka, Swinarskiego. Odwołując się do realizacji krakowskiej paru krytyków powtórzyło w formie opinii sugestię zawartą w artykule programowym pióra Zbigniewa Majchrowskiego: "...przed premierą wydaje się, że Maciej Prus podejmuje Dziady od tego miejsca, do którego doprowadził je Konrad Swinarski. A więc Dziady w drodze do Rosji, widziane niejako od końca poprzez Ustęp części III, Dziady na etapie". Brzmi to efektownie, interesująco, ale czy jest prawdziwe w całości? Bo w części na pewno. Prus rzeczywiście próbuje ukazać "Dziady"
Źródło:
Materiał nadesłany
"Twórczość" nr 3