Chciałoby się rzec: Nareszcie. Nareszcie, po kilkunastu latach przerwy (dwudziestu!) "Dziady" Adama Mickiewicza powróciły na scenę Teatru Narodowego. Nareszcie i dlatego, że ten arcydramat literatury romantycznej znów jest w repertuarze warszawskich teatrów. A wielka narodowa klasyka, poza nielicznymi wyjątkami, grywana była ostatnimi laty nader rzadko. To wymowny znak czasu - wymowny przejaw kryzysu polskiego teatru. Ale nie tylko teatru. Kończąca się dekada lat osiemdziesiątych być może zapisze się w polskie kulturze i tym, że Romantyzm - jako epoka literacka, jak i samo określenie "romantyczny" nabrały dwuznacznego, żeby nie powiedzieć pejoratywnego, znaczenia. W czasach, gdy przymiotnik racjonalny i wszelkie jego synonimy zrobiły zadziwiającą, olbrzymią karierę, były odmieniane wszędzie i przez wszystkich - Romantyzm i romantyczność zaczęły kojarzyć się z utopią, marzycielstwem. powrotem do mitologizowania dziejów narodowych,
Tytuł oryginalny
"Dziady" na scenie Teatru Narodowego
Źródło:
Materiał nadesłany
Stolica nr 48