W kręgu inscenizowanej przez Panią literatury nie ma polskiej klasyki. Jedynymi wyjątkami są: "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego (Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu, 2009) i "Dziady" Adama Mickiewicza (tamże, 2011). Oba te projekty są szkicowe, marginalne, słabo promowane. "Wesele" w ogóle nie weszło do repertuaru, "Dziady" - z tego, co wiem - będą jeszcze grane... Dlaczego właśnie dla tego repertuaru wybiera Pani tak efemeryczną formę? - Gdyby ktoś zaproponował mi, żebym robiła "Dziady" w teatrze przez trzy miesiące - prawdopodobnie odmówiłabym. To wynika z ambiwalentnego stosunku, jaki mam do tych tekstów - są dla mnie ważne, ale też ciągle kwestionuję ich aktualność. Te realizacje nie były wynikiem długotrwałej, trzymiesięcznej pracy, której etap finalny zdecydowaliśmy się pokazać. Istniały tylko i wyłącznie na prawach zdarzenia teatralnego, czegoś, co jest w dużej mierze performatywne, nieprzewidywalne, jest w aktorach odruchem, s
Tytuł oryginalny
Dziady na Krakowskim Przedmieściu
Źródło:
Materiał nadesłany
Didaskalia Gazeta Teatralna nr 12