"Dziady" w reż. Natalii Korczakowskiej w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku. Pisze Jerzy Doroszkiewicz w Kurierze Porannym.
Warszawska reżyserka Natalia Korczakowska odczytała mickiewiczowskie "Dziady" przez pryzmat walk o demokrację na Ukrainie. Już pierwsza scena białostockiej inscenizacji przywodzi na myśl seriale o zombie. Nagle ożywają skrwawione ofiary, stewardessy podnoszą się, jakbyśmy wciąż mogli znaleźć się w świecie przed katastrofą i rozpoczyna się gra z widzem. Gra o prawdę, pamięć i wolność. W porażającej bezdusznością śmierci scenie sekretarki, mające kojarzyć się zapewne z rosyjską bezpieką, beznamiętnie przerzucają teczki z dossier zabitych podczas starć na Majdanie. Ich lista, jak milczący apel poległych, wyświetlana jest gdzieś pod sufitem teatru. Jakby z sugestią, że poszli wprost do raju. To dopiero początek niezwykłej inscenizacji mickiewiczowskiego tekstu. Reżyserka konsekwentnie każe widzom tropić ślady ukraińskiego konfliktu w kolejnych scenach. Spętany Konrad jest torturowany i poniewierany tylko w nieco mniejszym stopniu niż