EN

20.03.1993 Wersja do druku

Dziady

"A łotry - o, to kija..." tymi słowami z "Salonu Warszawskiego" ni z tego ni z owego rozpoczyna się przedstawienie Stanisława {#os#1472}Nosowicza{/#}, koń­czy zaś inwokacją ,,Do przyjaciół Mo­skali" urwaną w pół wersu. Po drodze zaś jest wszystko - łącznie z niegrywaną częścią pierwszą i "Ustępem", wszystko jednak w drobnych, przemieszanych kawałeczkach. Poetyka romantyczna zakładała fragmentary­czność wypowiedzi, niemniej aż taki kotlet mielony, to chyba przesada. Są tu i elementy jakiejś ludowej psycho-dramy, i bardzo wychłodzona, intele­ktualna improwizacja (dobry Konrad - Marek {#os#1455}Ślosarski{/#}), i głupstwo wie­rutne, czyli Ksiądz z IV części toż­samy z Księdzem Piotrem, i łatwizna w niemej postaci śledczego - pana Botwinki. W finale kropka nad i: Żegota - dobry gospodarz w trupim świetle rzuca ziarno w tę glebę, co po wileńskich męczennikach została... Ma to przedstawienie swój ton, swój trudny do wytłumaczenia urok - a

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dziady

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka nr 12

Autor:

Jacek Sieradzki

Data:

20.03.1993

Realizacje repertuarowe