"Dziady" Dejmka przeszły do historii jako mit założycielski pokolenia Marca '68. Ale co właściwie działo się na scenie?
Jak zauważa teatrolog Małgorzata Dziewulska, "Dziady" Kazimierza Dejmka "nie zostały obejrzane" ani zrozumiane. Nie było czasu. Książka Janusza Majcherka i Tomasza Mościckiego pół wieku później zabiera nas na tamte "Dziady". Znany jest dziś każdy szczegół, każda reakcja widowni "Dziadów", zakazanych po 11 przedstawieniach (ostatnie - 30 stycznia 1968). Autorzy "Kryptonimu Dziady" wydobyli je z raportów inspicjenta, głosów świadków, doniesień SB i bezcennych zapisków teatrologa Zbigniewa Raszewskiego. Wiemy, że na piątym przedstawieniu Antoni Słonimski wstał do braw, a za nim cała sala. Wiemy, do kogo Maria Janion w antrakcie "z wypiekami na twarzy wołała: genialne! genialne!". Wiemy nawet, co podczas spektaklu szeptał dyrektorowi resortu kultury człowiek nr 2 w partii Zenon Kliszko. "Dlaczego to przedstawienie jest takie pobożne, ołtarz, dzwonki, ministranci" - irytował się. Miał intuicję, ale nie pojmował sensu. To on doprowadził do zdjęcia