Nowa premiera w Państwowym Teatrze Ludowym - "Księżniczka Turandot" Carlo Gozziego już od pierwszego przedstawienia spotkała się z bardzo żywą reakcją widzów, a także - z bardzo sprzecznymi ocenami. Ponieważ inscenizacja tej sztuki jest rzeczywiście bardzo dyskusyjna, zapraszamy Czytelników do zabrania na ten temat głosu na łamach naszej gazety. Publikowany dzisiaj pierwszy "głos w dyskusji" nie ma ambicji wyczerpania zagadnienia; celem jego jest tylko poruszenie najbardziej istotnych zagadnień tej inscenizacji.
GŁOS ENTUZJASTY Przede wszystkim mam zamiar bronić samej koncepcji przedstawienia. Z humorem w teatrze bywa, rozmaicie. Zazwyczaj o tym, czy nabierze on naprawdę szerokiego oddechu decyduje tekst sztuki. Sprawa, jest więc stosunkowo prosta, jeśli na scenie ukazuje się "Rewizor", "Zemsta", czy "Wieczór Trzech Króli". Ale jak wiadomo literatura światowa nie składa się z samych arcydzieł (jeśli pominąć już tak elementarny problem jak to, że sprostać wymaganiom sztuki doskonalej jest o wiele trudniej, że na kryształowym szkle każda rysa uwidacznia się szczególnie jaskrawo). "Księżniczka Turandot" Gozziego nie tylko dzięki dziwnemu zbiegowi okoliczności wystawiana jest tak rzadko. Stanowi ona skomplikowaną mieszaninę różnych elementów, mieszaninę, dla której jednolity wyraz sceniczny znaleźć jest niezwykle trudno. To naturalnie nie znaczy, że spektakl teatralny musi uwydatniać tylko wartości jednego typu, ale mimo to jakaś zasada porządkująca