Znaczenie "Skrzypka na dachu" w naszym mieście polega jeszcze na czymś bardzo ważnym. Dla większości oglądających przedstawienie kultura (tradycja) żydowska jeżeli jest znana to tylko z opowieści filmowych, może z ukrytych w języku polskim powiedzonek czy wyrazów, w każdym wypadku jest to zlepek stereotypowych wyobrażeń daleki od oryginału. W teatrze mamy do czynienia z prostym przekazem elementów żydowskiego obyczaju, z takim abecadłem niezbędnym do formułowania bardziej skomplikowanego tekstu w przyszłości - pisze polonista Zbigniew Wieczorek w dyskusji o roli sztuki w życiu mieszkańców Radomia.
Nie jestem zwolennikiem teatru popularnego, ale doceniam znaczenie tego rodzaju sztuki dla kształtowania uczuć i postaw masowego odbiorcy. W przypadku "Skrzypka na dachu" [na zdjęciu] nie mogło się zdarzyć lepiej w Radomiu, by przekonać znaczącą większość mieszkańców do pochylenia się nad losem naszej Anatewki z ul. Wałowej i Bóźniczej. Żal tylko, że dopiero teraz to się dzieje. Jak bardzo jesteśmy spóźnieni w stosunku do innych miast na mapie Polski, przyzna każdy, kto interesuje się relacjami polsko-żydowskimi i pamięcią. W Lublinie, Włodawie, Kozienicach, nie mówiąc o Warszawie, Krakowie czy Łodzi zrobiono w kwestii pamięci o dawnych mieszkańcach o lata świetlne więcej od nas. My, w Radomiu, dopiero raczkujemy na tej drodze i dlatego taki potężny sojusznik jak teatr jest istnym błogosławieństwem (Amen). Widzę to wydarzenie na radomskiej scenie chyba we właściwej perspektywie. Przez lata z problemem pamięci borykali się samotnie ludzi