- Od ponad 20 lat wykonuję "zawód wolny", tak mam zapisane w papierach. Nie podlegam "etatyzmowi", nie wyobrażam sobie siebie jako człowieka ze stałą pensją, w jednym miejscu. Kiedy mam potrzebę, przemieszczam się, i to pozwala utrzymać harmonię - mówi warszawski aktor MAREK KONDRAT.
Wreszcie smakuje życie. Czuje się człowiekiem spełnionym, choć wie, jaka jest cena zachowania wewnętrznej harmonii. MAREK KONDRAT opowiada dziennikarzowi "Gali" o ciężkiej terapii, której sam poddaje się od kilku lat, i długiej drodze do szczerości z bliskimi. Mówią o nim "najbogatszy aktor w Polsce". Od lat nie musi grać dla pieniędzy. Gra, bo go to bawi. I tylko czasem jest coś więcej niż zabawa. Tak jak w nowym filmie Marka Koterskiego "Wszyscy jesteśmy Chrystusami", w którym po raz trzeci został Adasiem Miauczyńskim, sfrustrowanym inteligentem, alkoholikiem, który po pięćdziesiątce próbuje rozliczyć się z przeszłością. - Zmagania z Adasiem to konfrontacja osobowa, nie aktorska - mówi Marek Kondrat, gdy spotykamy się w jego warszawskim sklepie z winami. - Aktorstwo, z jakim miałem do czynienia w innych przypadkach, Adasia zupełnie nie dotyczy. On we mnie siedzi, żywi się mną. Jak w wierszu Leśmiana: "Przeżył swojego wielbłąda o równ�