W sporze urzędników z artystami, artyści mają zawsze rację - pisze w swoim cotygodniowym felietonie pisanym specjalnie dla e-teatru Marta Cabianka
W publicznych sporach najczęściej nie wiadomo, o co chodzi. To znaczy z grubsza wiadomo, że chodzi o pieniądze, ale nie wiadomo, kto ma rację i dlaczego. Publiczne spory relacjonowane są przez media, które z reguły nie ułatwiają zrozumienia istoty konfliktu, gdyż racje stron odmalowują bardziej widowiskowo niż merytorycznie. Strony sporu z kolei przedstawiają swoje stanowiska zawile i opatrują mnóstwem szczegółów, które mącą tylko w głowach osobom postronnym. Komu by się zresztą chciało czytać te wszystkie elaboraty, listy otwarte, wypowiedzi i wywiady, w których argumenty ważą tyle, ile emotywne deklaracje, a dowody win przeciwnika - tyle samo, ile resentymenty. A kiedy nawet się przez to wszystko przedrzeć i już, już witać z własnym poglądem na całą awanturę, to i tak okaże się, że umknął nam jakiś kluczowy detal, że coś przed nami zatajono. Dlatego lepiej jest wyrobić sobie zdanie bez tego całego ambarasu, bez wdawania się w bezstr