"Szaweł" w reż. Jacka Głomba w Teatrze im. Modrzejewskiej w Legnicy. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
Na podwórku w dzielnicy zrujnowanych magazynów płonie ogień. Pod murami przemykają zwolennicy Jezusa gonieni przez rzymskich zbirów, wśród których góruje zawziętością niejaki Szaweł. Później idziemy po zapuszczonych schodach do sali, która wygląda trochę jak squat, trochę jak siedziba wyklętej wspólnoty. Żarliwością wyróżnia się tu były prześladowca noszący teraz imię Paweł. Jego oddanie sprawie chrześcijan wywołuje spór z obrastającą już dygnitarskim tłuszczykiem starszyzną ruchu; konflikt ten pcha buntownika w objęcia śmierci. I tylko jednego w całej tej opowieści legnickiego teatru brak - przemiany Szawła w Pawła, łotra w apostoła. Nie skonfrontować z istotą W pierwszym odruchu można Robertowi Urbańskiemu i Jackowi Głombowi pogratulować taktu - zostawili poza kadrem jedną z największych tajemnic, boskie misterium przebudzenia człowieka w zaciętym draniu. Aliści same tego skutki, pozbawione mistyki, okazują się po pr