- To bardzo samotny i odpowiedzialny zawód. Dyrygent odpowiada za każdego z muzyków, każdego tancerza i śpiewaka... W zasadzie za wszystko. Presja jest ogromna, ale czuję się wyróżniona, że powierza mi się tak poważne zadanie i staram się mu sprostać, zapewniając muzykom taki komfort pracy, żeby mogli dać z siebie wszystko - rozmowa z Anną Duczmal-Mróz w trakcie prób do "Snu nocy letniej" Feliksa Mendelssohna-Bartholdy'ego pod jej kierownictwem muzycznym w Operze Bałtyckiej w Gdańsku.
FS: Nie za często mam okazję rozmawiać z dyrygentem, a z dyrygentką to już w ogóle. Na początek chciałbym więc porozmawiać nie o "Śnie nocy letniej", lecz o dyrygenckim lifestyle'u. ADM: Dyrygentura to codzienne poszerzanie wiedzy; i to nie tylko na temat danej partytury, ale ogólnie - wiedzy historycznej, o sztuce i o tym, co się dzieje obecnie na świecie. Niezwykle ważny jest ciągły kontakt z szeroko rozumianą kulturą. To tony książek o muzyce i jej kontekstach - czyli niekończąca się praca umysłowa. Zawsze mam ze sobą jakąś książkę, gdziekolwiek jestem. Staram się też chłonąć wszystko, co widzę dokoła, chociażby spacerując z próby do domu i z powrotem. Architektura, ludzie, plakaty, wystawy... Jako liderka nie mogę się ograniczać do wąskiej działki. Żeby pobudzać wyobraźnię artystów, muszę mieć wyrobioną opinię na różne tematy, a do tego trzeba znać świat. Każdy dźwięk zapisany w nutach jest odzwierciedleniem