"Zbrodnia i kara" w reż. Jitki Stokalskiej w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.
Przedstawienie w Warszawskiej Operze Kameralnej jest skromne, liczy się w nim każde słowo. To teatr pozornie tradycyjny, a jednak współczesny Każda nowa polska opera warta jest wnikliwiej uwagi. Powstają one rzadko, a teatry bronią się przed ich wystawianiem, nie chcąc narażać się publiczności o konserwatywnych gustach. Czasami jednak warto podjąć ryzyko, zwłaszcza gdy w grę wchodzi utwór taki jak "Zbrodnia i kara" Bernadetty Matuszczak. Czy zresztą to, co zaproponowała toruńska kompozytorka (rocznik 1931), jest jeszcze operą? Instrumentacja orkiestrowa okazuje się ascetyczna, a śpiewacy nie muszą dokonywać wokalnych szaleństw, lecz bardziej być aktorami, autorka bowiem posługuje się często tzw. mową śpiewaną. W "Zbrodni i karze" zaciera się granica między współczesną operą a nowoczesnym teatrem, który coraz częściej korzysta z muzyki. Od wielu spektakli dramatycznych "Zbrodnię i karę" odróżnia zatem nie forma, lecz treść. Je