PiS zapowiada demontaż dyplomacji kulturalnej i zastąpienie jej narracją historyczną skupioną na II wojnie światowej. To nie wzmocni naszej pozycji w Europie Zachodniej, Chinach, Stanach Zjednoczonych - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.
Po konferencji Piotra Glińskiego, na której minister kultury srogo skrytykował dyrekcję Instytutu Adama Mickiewicza za wyjazdy zagraniczne, myślałem, że nic mnie nie zaskoczy, jeśli chodzi o stosunek nowej władzy do dyplomacji kulturalnej. Nie wiedziałem, że PiS trzyma asa w rękawie w postaci Jana Dziedziczaka, nowego wiceministra spraw zagranicznych, który ma nadzorować działalność instytutów polskich za granicą. Dziedziczak w audycji radiowej Dwójki wygłosił kilka śmiałych tez, które otworzyły mi oczy na ruinę, w jakiej znajduje się polska dyplomacja kulturalna. Jego zdaniem podlegające MSZ instytuty polskie w ostatnich latach zajmowały się głównie promocją gender, transwestytów oraz osób LGBT. To naturalnie musi się zmienić, bo w PiS-owskiej dyplomacji kulturalnej nie ma miejsca na ideologię. Po dobrej zmianie instytuty polskie mają promować cztery postaci: Kopernika, Chopina, Jana Pawła II i Marię Skłodowską-Curie. Szymański? Nie