XXXII Dni Sztuki Współczesnej w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.
Pod Pałacem Branickich w sobotnią (27.05) noc płonął autobus z uchodźcami, na Węglówce powracała do powszechnej pamięci zapomniana artystka, w teatrze lalek swoje frustracje i złości wylewali ojcowie. Jak w różny - plenerowy, intymny, komediowy sposób teatr może opowiadać o świecie - ciekawie pokazują Dni Sztuki Współczesnej. Białostocki festiwal jest niczym tygiel różności - wyzwalający różne emocje. Zapraszając grupy, posługujące się kompletnie odrębnymi środkami wyrazu, funduje widzom nieustającą huśtawkę. W jednej chwili potrafi złapać za gardło, dwie godziny później rozśmieszyć, a jeszcze tego samego wieczora wysłać w przestrzeń, w której zatrzymuje się czas, a widz nie bardzo chce ją opuszczać - opowieść o innym człowieku odkrywa w nim samym głęboko schowane rzeczy. Pokazywane na festiwalu historie bywają na różnym poziomie artystycznym, jedne obrazy zostają na długo, generują rozmowy, refleksje. Inne zapomina się