Sześć kobiet rozprawiających o słynnym markizie, który - nie zdradzam tajemnicy, wystarczy rzucić okiem na obsadę - do końca nie pojawi się na scenie to, wydawałoby się, potrawa dla najzagorzalszych amatorów teatru. Jednak dania, które Stary Teatr serwuje na Scenie Kameralnej - sztukę Mishimy "Markiza de Sade" w reżyserii Tadeusza Bradeckiego - warto skosztować. "Niczego nie poznasz, jeśli nie poznałeś wszystkiego, a jeśli jesteś nieśmiały i powściągasz swoja naturę, to wszystko umknie ci na zawsze" - pouczał w "120 dniach Sodomy" markiz Donatien Alphonse Francois de Sade, wyrażając poglądy bliskie zuchwałym i ciekawym naturom, które brzydzą się bierną wegetacją. Kim był markiz de Sade - wcieleniem zła czy śmiałym odkrywcą nieznanych stref? Czy tacy jak on dotykają absolutu, czy też niebezpiecznie poszerzają granice tolerancji zła? Jak poradzić sobie z kimś, kto tak demonstracyjnie odrzuca przyjęte kanony zachowania? Kobi
Tytuł oryginalny
Dylemat z markizem S.
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój nr 9