"Eva Peron" w reż. Kuby Kowalskiego w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Katarzyna Wysocka w Gazecie Świętojańskiej.
Argentyna to ciekawy kraj. Polakom kojarzy się głównie z Maradoną, jego mitem, kultem i wybaczaniem mu przez naród i FIFA wszelkich wpadek, oczywiście nieświadomych. Potem jest różnie. Ten południowoamerykański kraj może kojarzyć się ze srebrem (łacińskie argentum) gromadzonym przez Indian, których szanowni Hiszpanie i Brytyjczycy grabili i pacyfikowali. Argentyńskie są także telenowele, tango, spór o Falklandy, Patagonia i Buenos Aires. Dzięki autorowi "Evy Peron" Copiemu ( właściwie Raul Damonte Batana; choć oczywiście nie tylko dzięki niemu, także przez filmową wersję "Evity" Alana Parkera na podstawie musicalu Andrew Lloyda Webera z niezapomnianą piosenką "Don't cry for me Argentina" ) do tego rodzajowego, ogołoconego obrazu, dorzucić możemy peronistów i ich zagorzałych antagonistów. Copi, którego rodzina zmuszona była opuścić ojczyznę, wyznawał żywą niechęć do zwolenników Perona. Unikając niezrozumienia, stworzył uniwersalny dram