Już dawno szczerze ł otwarte przyznałem się, że jestem po uszy zakochany w Teatrze Dramatycznym, a że "miłość wszystko wybaczy", postanowiłem również w przygotowanym nie dawno, przez Zbigniewa Zapasiewicza przedstawieniu "Parasolki" Franka Dunaia "nie zauważyć" pewnych mankamentów. To bowiem, że nie jest to spektakl wybitny, jest przede wszystkim winą samego autora. Niestety, dramat nie jest dobrze napisany - swoją konstrukcją do złudzenia przypomina mi huśtawkę, która raz jest na szczycie (literackiej finezji), a raz na dole (czytaj: "dnie"). Postanowiłem nie zauważyć więc że Mirosław Konarowski "podaje tekst" tak, jakby go pierwszy raa widział na oczy i w związku z tym czytanie sprawia mu wielką trudność. Może zresztą tak jest w istocie, gdyż mówi wers za wersem w taki sposób, aby nikt z widzów nie miał wątpliwości, gdzie kończy się linijka. Cóż, można i tak, chociaż Gustaw Holoubek zwykł podobno mawiać, że "kabotyn to za
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Ludowy nr 131