Podobno Warszawa przyjęła słynną już dzisiaj sztukę Samuela Becketta "CZEKAJĄC NA GODOTA" ze zmiennymi uczuciami. Najpierw nastąpiła lekka konsternacja, a potem lekki szał. Sztuka dziwna, przedziwna, niepodobna do niczego, co dotychczas oglądaliśmy na scenie i do czego przywykliśmy szła kompletami. Pytałem o wrażenie wielu ludzi także takich do których intelektu mam duże zaufanie. Nierzadko padało pod adresem autora określenie: "współczesny Szekspir". Określenie zresztą nie wymyślone w Polsce. Przywędrowało od entuzjastów Becketta z Zachodu. Nie dyskutujmy o jego słuszności - niech czas rozstrzygnie. Stwierdzamy, że "Czekając na Godota" stało się sensacją teatralną na miarę krajowa. I dodajmy, że po Warszawie przyszła kolej na Katowice. Nie, to nie będzie powtórzenie sztuki Becketta. Dziś wieczorem na Małej Scenie ujrzymy natomiast sztukę bardzo pokrewną temu co pisze ów Irlandczyk pisujący po francusku, sztukę Rumuna pisującego po fra
Tytuł oryginalny
Dwoje staruszków i puste krzesła
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Robotnicza nr 117