Dwie premiery zaprezentowane przez warszawski Teatr TV w ostatnim okresie zasługuję niewątpliwie na uwagę. Obie (do czego jeszcze powrócę) uzyskały znakomitą obsadę aktorską. Mam na myśli "Śmierć komiwojażera" Arthura Millera i "Martwą królową" Henry de Montherlant'a. "Śmierć komiwojażera" należy do wczesnego okresu twórczości tego wybitnego dramaturga amerykańskiego. Grana była na wielu deskach scenicznych całego świata, w tym również i w naszych teatrach. Miller podejmuje w swojej sztuce efektowną - chociaż nie nową - tematykę. Najogólniej można by ją nazwać: podsumowaniem życia. Stary komiwojażer przerywa jedną ze swoich podróży. Jest już zmęczonym, schorowanym człowiekiem. Zaplątuje się coraz głębiej w matnię: pod znakiem zapytania stoi jego egzystencja, zarobki nie wystarczają już na życie. Czy dobrze wiec pokierował tym swoim życiem? Czy nie powinien był ułożyć go inaczej? Czy wreszcie, jego śmierć nie przyniesie więc
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Demokratyczny