Ludzie, którzy nie płaczą, też cierpią. Czasem cierpią bardziej, niż ci którzy płaczą. Twarz Jerzego Treli, spowiadającego się przed anonimowym widzem z cierpienia ojca, pozostaje bez grymasu. W pozornej beznamiętności czai się tylko ból. Kluczem do telewizyjnej adaptacji "Mojej córeczki" Tadeusza Różewicza, zastosowanym przez Andrzeja Barańskiego, są dwie rzeczywistości. Ta "przed" i ta "po". Linearny bieg zdarzeń, zakłóca(?), w różnych odstępach czasu, zbliżenie twarzy ojca - cichym, jednostajnym głosem opowiada o tym co się zdarzyło, i o tym jak sobie radzi. Bo mówi, że sobie radzi, choć wiemy, że tylko emocjonalnie wegetuje, zmagając się z każdym dniem bez niej. Sam sobie zresztą przypomina o nieszczęściu, powtarzając dyscyplinująco: "to już się stało", W zbliżeniach, które przywołują historię Mireczki-Mirabelki (Agata Buzek) i wędrówki ojca w poszukiwaniu córki, życie jest brutalne, ale zwyczajne. Dialogi toczą się szybk
Tytuł oryginalny
Dwie połowy życia
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Zachodni nr 72