"Natasza" w reż. Małgorzaty Siudy w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze mt w "W Bielsku-Białej Magazynie Samorządowym".
Być młodą dziewczyną i mieć obowiązkowe w tym wieku marzenia to Bardzo Poważna Sprawa. Niezależnie od tego, czy jest się przeczołganą przez życie wychowanką domu dietdomu, czy doinwestowaną pedagogicznie córeczką zamożnych rodziców. Różnica tkwi w sposobie traktowania marzeń. Pierwsza Natasza w swoje wierzy, naiwnie i głęboko, a kiedy ta wiara pęka - mści się. Bardzo klasyczna, bardzo poruszająca historia, pięknie zagrana przez śliczną Zofię Schwinke. Druga Natasza swoje marzenie - a raczej plan - systematycznie realizuje, usiłując utrzymać na wodzy wyrywające się spod kontroli emocje (obsesyjne mycie rąk). Jej historia jest trudniejsza do opowiedzenia, ciężej jej współczuć, jednak przysłonięta grzecznością determinacja na twarzy Darii Polasik niepokoi jeszcze długo po wyjściu z teatru. Ciekawe, że w tekście młodej, współczesnej przecież autorki obie Natasze - nastolatki - są dla siebie dziewczynkami. Nie dziewczynami.