0 tym, że Joanna Szczepkowska i Krystyna Janda bardzo się nie lubią, środowisko wiedziało od dawna. Ale po gwałtownym spięciu w zeszłym tygodniu okazało się, że obie panie nie są w stanie dłużej pracować pod jednym dachem.
Joanna Szczepkowska zapala papierosa, wzdycha, popija wodę z cytryną. Po tym, co się stało, wciąż czuje się oszołomiona, bez przerwy odbiera telefony w wiadomej sprawie, wyjaśnia, tłumaczy. Powiada, że scysji w teatrze nic nie zapowiadało, chociaż z drugiej strony wyczuwało się ciszę przed burzą, były podejrzenia, że coś się musi zdarzyć, musi pęknąć. - Nie chodziło o Jandę, ale o teatr - podkreśla. Teatr, który jej zdaniem od kilku lat pogrążał się w bałaganie repertuarowym, w pospiesznych realizacjach pozycji lekkich, farsowych i mało ambitnych superprodukcjach. Takie spektakle demoralizują zespół, uważa, niektórzy koledzy z wysokimi aspiracjami traktowali sprawę poważnie, a jeden z nich nie wytrzymał i odszedł twierdząc, że nie zamierza zmarnować sobie zawodowej kariery. - Aż tak źle chyba nie jest - oponuje chcący zachować anonimowość krytyk teatralny, który przyznaje jednak, że na politykę repertuarową Powszechnego wielki w