Premiera opery "Kupiec wenecki" Andrzeja Czajkowskiego to z jednej strony domknięcie drogi do poznania twórczości kompozytora w Polsce - z drugiej zaś, miejmy nadzieję, tej drogi spektakularne otwarcie.
O ile, rzecz jasna, nie poprzestaniemy w odbiorze tego muzycznego arcydzieła na analizowaniu wątków biograficzno-historycznych. Koszmary ocalałego z getta dziecka i orientacja seksualna Czajkowskiego miały oczywiście wpływ na wybór tekstu "antysemickiej" sztuki Szekspira. Ale ta świadomość nie przyniesie odbiorcy tylu emocji, ile dostarcza sama muzyka wybitnego polskiego kompozytora i pianisty oraz dramat największego znawcy natury ludzkiej. To, co najbardziej porusza, to przecież nie publicystyka, tylko po prostu sztuka. Muzyka i literatura: dwie największe miłości Czajkowskiego. Dwie miłości, które wyznaczały szlaki jego poszukiwań artystycznych i ludzkich. Przedwczesna śmierć przerwała rozwój tej fascynującej sztuki - ale muzyka i literatura na szczęście zdążyły się spotkać, nim kurtyna nieodwracalnie opadła. Owocem tego spotkania były wpierw pieśni ("7 Sonetów" Szekspira), później "opus vitae": opera "Kupiec wenecki" do libretta Johna O'Brien