"Marlena. Ostatni koncert" wg scenariusza Janusza Majcherka w reż. Józefa Opalskiego w Teatrze Polskim w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
Spektakl o Marlenie Dietrich pokazuje zwielokrotniony portret gwiazdy. Czy jest to przedsięwzięcie udane? I tak, i nie. Scena podzielona na dwie części. W jednej stara kobieta z nieodłączną butelką whisky dyktuje swojej sekretarce powieść - swoją biografię. To zniszczona wiekiem, uzależniona od leków i alkoholu Marlena Dietrich. Na wpół obecna, ożywia się jedynie wtedy, gdy wyobraźnią przywołuje nieistniejące momenty i kochanków, którzy w jej życiu nigdy się nie pojawili. Choć życie tej ikony popkultury obfitowało w sukcesy i barwne przygody, wciąż odczuwa niedosyt. Kreuje więc wizerunek bogini pożądanej i uwielbianej przez tłumy, jakby chcąc ocalić od zapomnienia legendę. W drugiej części sceny młoda Marlena ćwiczy przy fortepianie swoje piosenki, przekonana, że za chwilę stanie się sławna, podziwiana i bogata. Scenariusz Janusza Majcherka stanowiący materiał do spektaklu wystawionego w Teatrze Polskim złożony jest z faktów i