Mocnym akordem zakończył się sezon w warszawskim Teatrze Powszechnym. Spektakle zaproszonego do Warszawy berlińskiego Maxim Gorki Theater ukazały gorący problem konfliktów kulturowych i politycznych, tak silnie widocznych w czasach wezbranej fali uchodźców - pisze Tomasz Miłkowski w Dzienniku Trybuna.
Pod prąd oficjalnie lansowanej tezie o zagrożeniu, jakie niosą Europie uchodźcy i różnice kulturowe dzielące rdzennych mieszkańców i przybyszów, artyści z Berlina odważnie podejmują palące pytanie: jak żyć wspólnie, jak układać wzajemne relacje, jak uchronić się przed następstwami głębokich podziałów religijnych, obyczajowych, kulturowych. Nie podają gotowych recept, bo nikt ich nie zna, ale podpowiadają, jaki obrać kierunek. Upatrują go w niezłomnej próbie wzajemnego zrozumienia. Czynią to z uwagą i powagą, ale również poczuciem humoru. Ich polityczne spektakle nie przypominają nudnych wstępniaków, ale składają się z sytuacji i scenek o rozmaitej wadzie i nastroju. Tematami teatralnych eksperymentów i badań uczynili z trudem ustępującą traumę po wojnie domowej w Jugosławii (spektakl "Common Ground", na zdjęciu) i dramatyczną sytuację uchodźców, których nikt nie chce i wobec których narasta wrogość (spektakl "In unserem Name