- Ten teatr ma pięćdziesiąt miejsc na widowni i trzy metry wysokości, więc tu się po pierwsze trzeba nieźle nagimnastykować, żeby zrobić coś fajnego, a po drugie trudno na tym zarobić - z Joanną Nawrocką, dyrektorką Teatru Ochoty w Warszawie, rozmawiają Joanna Krakowska i Piotr Morawski w miesięczniku Dialog.
Joanna Krakowska, Piotr Morawski: Nie lubisz jak dzieli się teatry na artystyczne i pozostałe? Joanna Nawrocka: Chyba nie lubię. Nie lubię też, jak się mówi: to jest zły teatr, a to jest dobry teatr. Ta niechęć wynika z codziennych doświadczeń. Z tego, że pracuję w teatrze, który nie jest specjalnie uznawany. Co to znaczy? - To teatr, w którym trzeba się mocno postarać, żeby ludzie przyszli. A żeby zaprosić osoby opiniotwórcze, także trzeba wykonać bardzo duży wysiłek, który i tak często kończy się niepowodzeniem. Teatr, który rzadko trafia na łamy prasy - ani specjalistycznej, ani kolorowej, ani codziennej. Arkadiusz Gruszczyński nas ostatnio lekką ręką określił jako "teatr niemodny". Myślę, że jestem w stanie ocenić, jak to, co u nas powstaje, plasuje się na tle ogólnej twórczości krajowej i mam poczucie, że to jest codzienność bardzo wielu teatrów. Naprawdę bardzo wielu, więc to, co dostaje często niezasłużoną etykietę "złe