"Harper" Regan Simona Stephensa w reż. Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach i "Harper" Regan Simona Stephensa w reż. Natalie Ringler w Teatrze Dramatycznym m.st. Warszawy. Pisze Kalina Zalewska w Teatrze.
Twórcy obu spektakli, używając niemal tych samych słów, opowiedzieli o czymś innym. Od niedawna mamy na scenach dwa identycznie zatytułowane spektakle, prezentujące skrajnie odmienne interpretacje dramatu "Harper" Regan Simona Stephensa, powstałego osiem lat temu na zamówienie National Theatre, a przetłumaczonego przez Małgorzatę Semil. Prezentują inne podejście do tekstu i inny rodzaj teatru. W kwestii kto lepiej służy sprawie autora - ten, kto wystawia co do litery, czy ten, kto tworzy nową wersję tekstu, niosąc dalej jego ideę - mogą służyć za przykład, prowokujący zresztą do dyskusji. Grzegorz Wiśniewski wyreżyserował na kieleckiej scenie polską prapremierę "Harper" [na zdjęciu], Natalie Ringler wystawiła swoją wersję dwa miesiące później, w stołecznym Dramatycznym. W stronę Harper Ringler wydobyła z dramatu opowieść o głównej bohaterce. Powstało studium czterdziestolatki na rozstaju, obraz kobiety, która ogląda