Polscy dramaturdzy skłonni są sądzić, że dramat umiera z powodu obojętności teatrów, uparcie odmawiających grania sztuk współczesnych oraz z powodu zgryźliwości niechętnej mu krytyki. W rzeczywistości zaś przyczyną uwiądu ojczystej dramaturgii jest nieobecność w sztukach lat ostatnich fascynującego bohatera i porażającego lub choćby istotnego konfliktu. Pisarze z upodobaniem konstruują postacie z elementów stereotypowych wyobrażeń, w ulubionej poetyce groteskowego odkształcenia. Poetykę tę zręcznie ozdabiają konkretem obyczajowym, a "wymowę" dzieł chytrze wzmacniają agresywną samointerpretacją. Papierowe postacie bez zażenowania wygłaszają aforyzmy i paradoksy, które widzowi dopowiadają to, co z powodu nieporadności w opowiadaniu zdarzenia dramatycznego lub błędu w konstrukcji postaci bywa w tych sztukach mgliste i mało czytelne. "Antygona w Nowym Jorku" (drukowana w "Dialogu" 1992) uznana została nieomal jednogłośnie za jedną z naj
Tytuł oryginalny
Dwie Antygony w Nowym Jorku
Źródło:
Materiał nadesłany
Dekada Literacka nr 3