Joanna Szczepkowska i Ewa Dałkowska tego samego dnia udzieliły prasowych wywiadów - komentuje Piotr Zaremba w tygodniku W Sieci.
Szczepkowska w "Rzeczpospolitej" narzekała, że jest ofiarą linczu. Padły istotnie kuriozalne przykłady: dziennikarz TVN Andrzej Morozowski jej krytykę lobby homo seksualnego w teatrze porównał do obwiniania Żydów o Holokaust, a zawodowy gej Jacek Poniedziałek walnął cepem, odmawiając choć grzecznego traktowania. Nie tylko lubię od niepamiętnych czasów aktorstwo Szczepkowskiej (widziałem jej debiut w "Królu Learze" w reżyserii Jarockiego pod koniec lat 70.). Lubię też jej opinie. Jej felietony w "Wysokich obcasach" są jak stary srebrny serwis w stajni. Za niektóre oceny, np. obronę filmu "Pasja" Mela Gibsona, jestem jej, pani z warszawki, dozgonnie wdzięczny. A zarazem mam poczucie, że aktorka nie wyzbędzie się maniery pisania o swoich nieporozumieniach ze światem postępu w innych kategoriach niż towarzyskich incydentów. Nie pojmie więc logiki nagonki, która na nią spadła. Nie mam nawet pretensji: nie mogą istnieć tylko my i oni. Ewa Dałkowska