{#os#2589}Wajda{/#} wyprowadza swoje "Wesele" na proscenium, nieomal na głowy widowni. Płytka izba z tradycyjną malowaną skrzynią, Matką Boską i szablicami, a także portretem Stańczyka, oddzielona drzwiami od izby drugiej. Kłębią się weselni goście, biją chłopi, gra muzyka. Nieco z boku, z prawej, jest drugie wyjście - na pole. Z pozoru - tradycyjna izba. Ale z lewej wisi ogromny obraz przesłonięty brudnawą draperią. Na ziemi pędzle i palety. Po prawej wala się pod ścianą kilka obciągniętych płótnem ram. Nieco w głębi, za fotelem - żelazny pancerz, widomy rekwizyt malarskiej pracowni. I takie jest całe wajdowskie "Wesele". Niby zachowawcze, ale niech nie zwodzi was muzealny krój kostiumów czy barwy malowanki. Jest to "Wesele" drapieżne i bardzo współczesne, brutalne w widzeniu rzeczywistości, bardziej niż ostre w konfliktach. Gdy Hanuszkiewicz w Warszawie wpisuje swoje "Wesele" w kukiełkowo-szopkową scenografię Kiliana kokietu
Tytuł oryginalny
Dwa "Wesela"
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie NR 51/51