EN

22.10.2012 Wersja do druku

Dwa teatry na granicy

Jeszcze 20 lat temu sprowadzenie dramatu do rozliczenia polsko-niemieckich rachunków krzywd byłoby może awangardowe, pionierskie, a przynajmniej społecznie potrzebne. Dziś natomiast pozostałaby mdląca, tracąca nieco myszką polityczna poprawność. Nie można nie dostrzec, jaką drogę przebyli Polacy i Niemcy przez ostatnie dwie dekady - pisze Dariusz Barański w Gazecie Wyborczej - Zielona Góra.

Nie Werona, a polsko-niemieckie pogranicze. Nie Szekspir, lecz von Kleist. Problemy stare jak świat: zemsta, miłość. Opowiedziane w nowy sposób przez aktorów z Frankfurtu i Gorzowa Kościół Mariacki we Frankfurcie nad Odrą. Chóry śpiewają pieśni żałobne, schodzą się żałobnicy, rozpoczyna się ceremonia. Śpiew przerywa przeraźliwy, głośny lament matki, który na koniec przeradza się w jedno słowo: Rache (zemsta). Będzie złowrogo przewijać się aż do końca spektaklu. W transepcie kościoła spotykają się dwa kondukty, dwa odtąd znienawidzone szczepy jednego przecież rodu, dwie trumny, zapowiedź i odbicie przyszłej tragedii. Kondukt wychodzi przy śpiewie chórów z kościoła, idzie ulicami Frankfurtu, aż do Kleist Forum, gdzie rozgrywa się dalsza część dramatu. Dwie rodziny rodu Schroffenstein, tych z Rossitz i tych z Warwandu poróżniła śmierć najmłodszej latorośli Rossitzów. Choć okoliczności śmierci pozostają niewyjaśnione, nakr

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dwa teatry na granicy

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Zielona Góra nr 247

Autor:

Dariusz Barański

Data:

22.10.2012

Wątki tematyczne