Wraca teatr zaangażowany. Po 20 latach przerwy. Tłumy młodych fanów - z dredami i tatuażami - jeżdżą z miasta do miasta za spektaklami Klaty, Wojcieszka czy Demirskiego. Nie poszliby na Fredrę, ale oskarżycielskie spektakle o wojnie w Iraku mogą oglądać od zmierzchu do świtu - pisze Michał Zygmunt w tygodniku Wprost.
- W Polsce działają dwa teatry - mówi Maciej Nowak, dyrektor Instytutu Teatralnego. - Teatr pierwszy ucieka od debaty publicznej. Widzimy to w Teatrze Narodowym, Ateneum czy w spektaklach Krystiana Lupy. Teatr drugi wyraża się w krytyce społecznej, w rewidowaniu stereotypów i prowokowaniu dyskusji - dodaje Nowak. Tak działają Jacek Głomb w Legnicy, Bartosz Szydłowski w Nowej Hucie, Jan Klata, Przemysław Wojcieszek czy TR Warszawa pod kierownictwem Grzegorza Jarzyny. Sam Nowak, jako dyrektor gdańskiego teatru Wybrzeże, kilka lat temu wpuścił na swoją scenę debatę publiczną. Stworzył cykl Szybki Teatr Miejski. Spektakle - wystawiane w prywatnych mieszkaniach - reagowały na bieżące wydarzenia. Teksty pisali zarówno zawodowi scenarzyści, jak i dziennikarze. Aktorzy spotykali się z ludźmi, których losy odtwarzali na scenie. Efekt? Seria przedstawień o podziemiu aborcyjnym, polskich żołnierzach w Iraku, gdańskich neonazistach czy kobietach z Ukrainy sprzątaj