Jeden teatr jest bez wątpienia modny, przez wielu uważany za najlepszy w Warszawie, a może i w całym kraju. Można się z tą opinią zgadzać albo nie, trudno przecież zaprzeczyć, że ów teatr przeżywa dziś apogeum stawy. Czego nie da się chyba powiedzieć o drugim teatrze, który miewał w swojej historii sezony świetniejsze niż obecnie. Możliwe nawet, że był to kiedyś teatr kultowy, choć wtedy jeszcze takiego słowa nie używano. Pierwszy z tych teatrów kroczy dziś już nawet nie w awangardzie postępu, ale wręcz przed postępem, jak Tariełkin; drugi ze zmiennym szczęściem kontynuuje coś w rodzaju artystycznego main-streamu. Obie sceny nie mają ze sobą nic wspólnego, panuje na nich zasadniczo odmienna estetyka, kompletnie różne aktorstwo, inne wybory literackie. I jedno tylko podobieństwo, w istocie nadzwyczaj powierzchowne: o kształcie każdego z dwóch teatrów decydują reżyserzy z tej samej generacji, co już samo w sobie po
Tytuł oryginalny
Dwa teatry
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 10/11