Zróbmy sobie maleńkie zestawienie: porównajmy mianowicie dwa spektakle teatralne z ostatnich czasów, zupełnie wprawdzie odrębne merytorycznie, ale wybornie nadające się do porównań formalnych. Chodzi mi o inscenizację poezji Broniewskiego pod tytułem "Dwa skrzydła", oraz inscenizację sztuki Arthura Millera, "Śmierć komiwojażera". Millera jako dramaturga, nikomu chyba polecać nie trzeba, choć może zbyt ryzykowne było nazwanie go w przedsłowiu największym współczesnym pisarzem scenicznym. W każdym razie, "Śmierć komiwojażera" jest jego najlepszym utworem. Podobnie nikt nie ma wątpliwości, co do wartości poetyki Władysława Broniewskiego, a szczególnie do uroku jego liryków. Tak więc, w obu wypadkach mieliśmy do czynienia z najlepszym tworzywem literackim. Co z tego wynikło? Inscenizacja Millera bogata była w ozdobniki; błąkały się po wizji mary i dokrętki filmowe, a operatorzy kamer imponowali karkołomnymi ujęciami. Inscenizacja Bronie
Źródło:
Materiał nadesłany
Kobieta i Życie