"Ubu król" powoli torował sobie do nas drogę: pierwsze tłumaczenie (Boya-Żeleńskiego, naturalnie) ukazało się w blisko pół wieku po francuskiej premierze, pierwsze polskie wystawienie nastąpiło bodaj w dalsze dwadzieścia lat później. A teraz - proszę: Penderecki napisał operę wg "Ubu" (premiera w lipcu, w Monachium), a w Warszawie dwa teatry - Dejmka i Hanuszkiewicza - grają "Ubu króla" jednocześnie. Ale tym bym się nie przejmował, oba przedstawienia są bowiem tak od siebie różne, że tylko po tytule można poznać, iż wywodzą się z tego samego pnia, oba zresztą są bardzo różne także od oryginału Jarry'ego. Zwłaszcza Hanuszkiewicz, w teatrze Nowym, potraktował tekst Jarry'ego (zachowany tu w postaci szczątkowej) jedynie jako pretekst do rozhulanego kabaretu, którego tematem są Polacy. Ze wszystkimi naszymi wadami, kompleksami, z naszym tromtadractwem, głupotą, chamstwem. Przykry obraz, lecz malowany z nieco obłąkanym wdziękiem
Tytuł oryginalny
Dwa razy "Ubu król" na warszawskich scenach (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Przekrój nr 2398