EN

26.04.2023, 12:07 Wersja do druku

Dwa powstania warszawskie

Niebywale ekskluzywna oficyna Austeria wydała z ogromnym pietyzmem wykład Krzysztofa Warlikowskiego Czy wierzycie w duchy? odczytany 3 października 2022 w Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie i stanowiący odpowiedź na przyznanie owemu reżyserowi tytułu doktora honoris causa tej uczelni.

Moją uwagę w wywodach Warlikowskiego – napisanych rzecz jasna z pomocą dramaturga Piotra Gruszczyńskiego – przyciągnęły dygresje historyczne z politycznymi konkluzjami dotyczącymi konserwatywnych ugrupowań rządzących od roku 2015 w Polsce.

„Pasmo historycznych klęsk, jakie poniosła Polska wraz z ich licznymi ofiarami, rozwinęły zamiłowanie i skłonność do samobójstwa. Obecne władze, nie mając do zaoferowania żadnej wizji na przyszłość, zajmują się propagowaniem kultu ofiarnictwa i niepotrzebnej śmierci i fałszują znaczącą część historii. Powstanie warszawskie to powstanie Polaków przeciwko Niemcom rozpoczęte w sierpniu 1944 roku i przegrane. A wcześniejsze powstanie w getcie warszawskim w kwietniu 1943? Czyż nie było także powstaniem warszawskim? W jednym i drugim wypadku nie było żadnej szansy na zwycięstwo. Polacy walczyli w obronie honoru, a polscy Żydzi o godną śmierć. Ale tylko jedno z tych powstań, powstanie warszawskie, stało się w Polsce narodowym mitem. Przywłaszczyli je sobie nacjonaliści, czyniąc z niego swój symbol – symbol polskich ruchów neofaszystowskich. Cóż za ironia!”

Nie jestem w stanie odgadnąć, jakie polskie ruchy neofaszystowskie uczyniły jakoby z powstania warszawskiego swój symbol. Mam nadzieję, że Warlikowski, mówiąc o nacjonalistach, jednak nie miał na myśli Lecha Kaczyńskiego, który jako prezydent Warszawy nadał rocznicom wybuchu powstania 1 sierpnia odpowiednią rangę i oprawę oraz w 2004 roku utworzył na Woli jego muzeum. Nie rozumiem, dlaczego oddawanie przez prawicę sprawiedliwości Polakom walczącym o odzyskanie niepodległości, a skazywanym przez komunistów na niepamięć, jest szkodliwym szerzeniem „kultu ofiarnictwa i niepotrzebnej śmierci”? Nie powiodło się ono zresztą w dziedzinie teatru czy filmu, bo nie powstały dzieła wybitne albo miały niedostateczny rezonans. Ale czy uporczywe przypominanie ofiar Zagłady – dokonywane przez historyków i twórców żydowskich, a także Warlikowskiego, w ślad za utworami Hanny Krall, w wielu jego spektaklach, w tym w ostatnim Odyseja. Opowieść dla Hollywood – nie jest czymś zbliżonym?

Warlikowski dziwi się, że powstanie z 1944 stało się w Polsce mitem. A przecież powstanie w getcie stało się mitem w Izraelu, gdzie emigrowali polscy Żydzi, szczególnie po 1948 roku. Ocaleni działacze Żydowskiej Organizacji Bojowej, skupieni wokół Icchaka Cukiermana i Cywii Lubetkin, założyli 19 kwietnia 1949 Kibuc Bohaterów Gett. Rok później powstało w nim Muzeum Bojowników Gett. Od 1951 roku obchodzone jest natomiast w Izraelu w okolicach 19 kwietnia, na pamiątkę powstania w getcie warszawskim, ruchome święto Dzień Pamięci o Zagładzie – Jom ha-Szoah. Izraelscy Żydzi zamierają wówczas przy dźwiękach syren na minutę na ulicach, oddając w ten sposób hołd poległym i pomordowanym. Polacy jedynie naśladują Żydów, od pewnego czasu czcząc w identyczny sposób swych bohaterów i męczenników. Jeśli jest w ich działaniach element desperacji, to wynika z pomniejszania eksterminacji Polaków dokonywanej przez Niemców, a na dodatek przypisywania im także roli współsprawców Zagłady.

Wbrew sugestiom Warlikowskiego oba powstania, z 1943 i 1944, są obchodzone co roku w wolnej Polsce nie tylko przez władze państwowe wszystkich opcji politycznych. Wspominałem dwa lata temu w Mitologizowaniu Edelmana zorganizowane przez „Solidarność” na Muranowie obchody powstania w warszawskim getcie w 1983 roku, w których uczestniczyłem, a rozpędzone przez Służbę Bezpieczeństwa. Władze komunistyczne wtedy obawiały się bowiem zademonstrowanej solidarności polsko-żydowskiej. Oburzają mnie więc poczynania środowisk przede wszystkim lewicowych, od szeregu lat dzielących Polaków na tych, którzy pamiętają jedynie o 19 kwietnia albo czczą wyłącznie 1 sierpnia. Wystąpienie Warlikowskiego w krakowskiej AST niestety miało podobny cel, a przy tym sugerowało, że ci drudzy są nacjonalistami czy wręcz neofaszystami.

Nie jest też prawdą, że powstanie warszawskie było z góry przegrane. Stało się takie dopiero w momencie zatrzymania frontu na linii Wisły przez Związek Sowiecki, w który było politycznie wymierzone. Zbiorowym samobójstwem dowództwa ŻOB-u w podziemnym bunkrze 8 maja 1943 zakończyło się wyłącznie powstanie w getcie.(W warszawskiej Kordegardzie prezentowane są obecnie przedmioty odnalezione w miejscu bunkra przy ulicy Miłej 18 przez pracowników powstającego z inicjatywy Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Muzeum Getta Warszawskiego.) Żołnierze Armii Krajowej i innych formacji walczących w 1944 po kapitulacji opuścili natomiast miasto jako kombatanci, wywiezieni zaś przez Niemców do obozów jenieckich lub koncentracyjnych raczej nie podejmowali działań autodestrukcyjnych.

„Powstanie w getcie – twierdził Warlikowski 3 października 2022 – długo było pomijane. Jedynie dzięki uporowi grupy osób gotowych wykonać żmudną pracę pamięci i żałoby, zostało na nowo wpisane do historii – przynajmniej historii Warszawy. Polska woli nie pamiętać o getcie.”

Warlikowski, który jest niemal moim rówieśnikiem, jakby zapomniał, że powstanie w getcie było w komunistycznej Polsce czczone zwłaszcza do roku 1968 i po 1983, w przeciwieństwie do warszawskiego, które właśnie „długo było pomijane”. Pomnik Bohaterów Getta został odsłonięty już 19 kwietnia 1948, Powstania Warszawskiego dopiero zaś 1 sierpnia 1989, czyli po upływie ponad czterdziestu lat. Pierwszy dramat nawiązujący do Powstania w Getcie, Wielkanoc Stefana Otwinowskiego, wystawił Leon Schiller zaraz po wojnie, w 1946, w Teatrze Wojska Polskiego w Łodzi. Podobnie Aleksander Ford już w 1948 w filmie Ulica Graniczna ukazał powstanie z 1943. W każdym polskim mieście była ulica Bohaterów Getta Warszawskiego, gdy żołnierzy Armii Krajowej walczących w 1944 komuniści prześladowali, więzili i zabijali. Ale dla Warlikowskiego w Polsce jakby nie było komunizmu ani nie istniał Związek Sowiecki, ponieważ jakoś nigdy się nie pojawiły w jego przedstawieniach bądź wypowiedziach.

„Dybuki wołają do mnie – mówił Warlikowski w AST – z głębi niewidzialnego, dopominając się o własne miejsce w pamięci. A wszechobecny kult polskiej patriotycznej ofiary zaraża kolejne pokolenia, jak ukąszenie zombie, które usiłują wciągnąć nas do swojego grobu klęski.”

Warlikowski od kilkunastu lat spędza większość czasu na Zachodzie, reżyserując w tamtejszych teatrach operowych lub dramatycznych, uczestnicząc w festiwalach teatralnych albo mieszkając w Paryżu. Nie musi się bynajmniej lękać, że zostanie wciągnięty do „grobu klęski”, w każdej chwili może z Polski wyjechać, mimo iż kieruje w niej, na szczególnych prawach, teatrem i ośrodkiem kultury. Ale coraz słabiej Polskę zna, skoro prawdopodobnie daje wiarę relacjom niektórych swych aktorów z Nowego Teatru w Warszawie, od ośmiu lat walczących na pierwszej linii frontu w charakterze lewicowo-liberalnych działaczy politycznych ze sprawującą władzę prawicą. Jako reżyser wybrał uprawianie teatru poza rodzimą tradycją, konsekwentnie ignorując polską literaturę, z wyjątkiem utworów Krall o Zagładzie. Oczywiście ma do tego prawo, ale po co usiłował wpoić pogardę dla wielokulturowego dziedzictwa polskiego i władz państwowych wyłonionych w demokratycznych procedurach studentom AST, skądinąd imienia Stanisława Wyspiańskiego, przy okazji odbierania tytułu doctora honoris causa państwowej uczelni, nie jestem w stanie pojąć. Czyżby uważał, że należy jeszcze pogłębiać i utrwalać istniejące, także w środowisku teatralnym i dewastujące nie tylko życie polityczne, ale również kulturalne, podziały ideologiczne? Akurat w Izraelu władzę znowu przejęła prawica, wywołując radykalną polaryzację społeczeństwa i serię gwałtownych demonstracji ulicznych mających, podobnie jak niedawno w Polsce, powstrzymać reformę sądownictwa. Izrael znalazł się niemal na krawędzi wojny domowej. Dokonane przez Warlikowskiego przeciwstawianie Żydów Polakom, przynajmniej na płaszczyźnie politycznej, stało się więc całkowicie chybione.

 
Tytuł oryginalny

Dwa powstania warszawskie

Źródło:

„Teatrologia.info”

Link do źródła

Autor:

Rafał Węgrzyniak

Data publikacji oryginału:

20.04.2023