"Samuel Zborowski" Słowackiego (Teatr Klasyczny) jest na naszych scenach białym krukiem. Dzieło poetyckie klasy najwyższej, jest mgliste, chwilami niemożliwe do odcyfrowania. Wielka to zasługa Jerzego Kreczmara, że tekst, Słowackiego skondensował, zamknął w dwóch aktach, że z sądu nad kanclerzem Zamojskim, zabójcą wielmoży Samuela Zborowskiego, uczynił sprawę niemal aktualną, wytrzymującą próbę sceny. Zgodnie z intencją reżysera i inscenizatora, idącą po lini prozaizacji poezji, co kiędyśj nie zawsze z puwodzeniem, próbował czynić Osterwa, - wykonawcy starają się mówić uskrzydlony tekst Słowackiego jak najprościej, unikają patosu. Palma pierwszeństwa należy się Jerzemu Kaliszewskiemu. Gra on Lucyfera, adwokata Samuela Zborowskiego przed sadem niebieskim, wygłaszającego olbrzymi monolog, jak by to był człowiek dzisiejszy, u którego przeważa żelazna logika. Kreacja na wielką skalę, choć chyba Słowacki nie b
Tytuł oryginalny
Dwa poetyckie rapsody (fragm.)
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Demokratyczny nr 48