Świat dotknięty został katastrofą. Ideał przerodził się w farsę. Sans "Ślubu" Gombrowicz sformułował w słowach: Człowiek jest poddany temu, co tworzy się "między" ludźmi i nie ma dla niego innej boskości, jak tylko ta, która z ludzi się rodzi". Ta sztuka słynie z karkołomnych zadań, jakie stawia reżyserowi i aktorom. Groteskowa akcja toczy się na granicy realności i snu, a może po prostu w wyobraźni głównego bohatera. "Ślub" wystawiają jednocześnie dwa warszawskie teatry. W Teatrze Rozmaitości zbudowano przestrzeń pełną surowych desek i pakowego papieru, przysypaną wapiennym pyłem. W Teatrze Polskim wielkie organy kościelne rozpadają się z hukiem na oczach widzów. W Rozmaitościach, reż. Wojciech {#os#463}Szulczyński{/#} zapomniał, że groteska gombrowiczowska jest pomieszaniem elementów tragicznych i komicznych. Uderzył w ton wysoki i zrobił Gombrowicza na ponuro, tzn. na szaro. Dzieło doktrynerskie nuży w t
Tytuł oryginalny
Dwa "Śluby" - jeden dowcip
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny Nr 54