Owszem, można twierdzić, że nie należy doczepiać akurat do "Pastorałki" głębokiej interpretacji, że to okolicznościowy spektakl, poprzez który widzowie mają dać wprowadzić się w świąteczny nastrój. Jeśli jednak buduje się spektakl, by opowiedzieć po raz kolejny znaną nam historię, dlaczego nie zdecydować się na prostotę estetyki? - o "Pastorałce" w reż. Laco Adamika w Operze Krakowskiej pisze Hubert Michalak z Nowej Siły Krytycznej.
Jak zrobić tanim kosztem i przy niewielkim nakładzie pracy spektakl, na który widzowie na pewno przyjdą? Innymi słowy - jak to zrobić, żeby było dużo (ludzi) i tanio (w znaczeniu pieniędzy włożonych w produkcje spektaklu), by jak najbardziej zbliżyć się do hasła reklamowego jednego z marketów? Receptę idealną posiada chyba Opera Krakowska i współpracujący z nią stale Laco Adamik. "Pastorałka" w jego reżyserii, której premiera miała miejsce w ubiegłym roku, również i w tym sezonie zapewnia operze (wciąż jeszcze gościnnie występującej na Dużej Scenie Teatru im. Słowackiego) komplety na sali. Sukces frekwencyjny z artystycznym nie poszły w parze. Trudno wnioskować o premierowej wersji spektaklu. To, co krakowianie mogą obejrzeć w tym roku, to naszpikowany zastępstwami, rozpadający się w oczach twór sceniczny, którego nikt z wykonawców nie ma ochoty ratować. Zebrane i opracowane przez Leona Schillera teksty ludowych kolęd, opowiedziana w