- Ludzie zastanawiają się, czy jak pójdą na farsę, to będzie głupio, czy może jednak pójść na spektakl Warlikowskiego i Jarzyny, chociaż do końca go nie zrozumieją. Bo tak bardziej wypada - mówi dyr. JAN TOMASZEWICZ, reżyser "Allo, allo" w gorzowskim Teatrze im. Osterwy.
Dariusz Barański: Mówimy farsa, komedia, satyra i często mamy na myśli to samo. Jeden widz idzie na "Allo, Allo" i świetnie się bawi. Inny wychodzi zdegustowany i ocenia: Taka "Hipnoza" to wdzięczna komedia, a to coś...... Jan Tomaszewicz: Właśnie. Mamy trudności z rozróżnianiem gatunków. Mówimy na wszystko: komedia. A przecież Czechow swój "Wiśniowy sad" nazwał komedią. W swoim dramacie, bo komedia jest rodzajem dramatu, prześmiewa nasze wady. Natomiast farsa to rodzaj sztuki teatralnej, która postrzega ułomności ludzi ale... rysowane bardzo grubą kreską. Tak grubą, że zmusza nas do zauważenia Dziwi mnie, kiedy na premierę spektaklu przychodzą ludzie, którzy tak naprawdę nie czują farsy. Doszukują się w niej dramatu intelektualnego. To nie jest tak. A z drugiej strony farsa skłania do zadania sobie pewnych pytań. Ilekroć grałem w spektaklach komediowych czy farsowych albo je reżyserowałem, zawsze były tam jakieś dziwne łóżkowe sytuacje.