"Halka" Stanisława Moniuszki w reż. Mariusza Trelińskiego w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej w Warszawie, koprodukcja z Theater an der Wien we Wiedniu. Pisze Sylwia Kołodyńska w Gazecie Polskiej.
Miłość i pożądanie jak zwykle przyniosą tragiczny finał. Bo przecież "tak się kończą zalecanki". Janusz znęcił i stumanił gołąbeczka -Halkę. Ale nic nie obiecywał, a jego Panna Młoda tuż za ścianą, niczego nieświadoma, tańczy i wygląda swego ukochanego, którego wierności nie podałaby w wątpliwość. Spłakany wzrok Halki wciąż dla ukochanego lśni... I choć Treliński za pomocą znakomitej scenografii Borisa Kudlićki, zamieniającej scenę w ogromną pozytywkę, tworzy atmosferę weselnej zabawy, to jednak od pierwszych chwil ciąży na niej jakaś nieokreślona klątwa. Katastrofa nadchodzi nieubłaganie. Rozleje się krew. Krew ciężarnej, porzuconej Halki. A wtedy weselny orszak w okamgnieniu zamieni się w żałobny marsz. Moniuszkowską "Halkę" Treliński przenosi w lata 70. Uwidacznia społeczne i klasowe podziały. I choć osadza akcję w konkretnym czasie i miejscu, ignorując oryginalny zamysł twórców, to czyni spektakl tym bardziej uni