"Echa czasu" w choreogr. Ashley'a Page'a, Krzysztofa Pastora i Williama Forsythe'a w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Sławomir Pietras w Tygodniku Angora.
Co pewien czas siadam na widowni warszawskiego Teatru Wielkiego, aby obejrzeć kolejną produkcję baletową. Szefową obsługi widzów Hannę Księżopolską proszę o miejsce oddalone od sceny, a zwłaszcza od celebrytów. Dopiero wtedy uzyskuje się właściwą perspektywę patrzenia. Był to piąty z kolei spektakl wieczoru baletowego nazwanego Echa czasu, co wydaje mi się mało komunikatywne i nieco pretensjonalne. Publiczność nie w pełnym komplecie, ale bez widzów przypadkowych i niezainteresowanych. Tym razem niewielu trzymających między udami plastikowe butelki z napojami, co jest w ostatnich latach nieznośną plagą naszych widowni teatralnych. Wiele młodzieży, ludzi odświętnie ubranych, eleganckich; z ich twarzy i zachowań można wnioskować, że są bywalcami teatralnymi skupionymi, kompetentnymi i otwartymi na wszelkie nowości oraz odważne poczynania repertuarowe. Tak też przyjmowali to, co działo się na scenie, a zwłaszcza bardzo dobrą pracę solistów