"Ja, Ja, Ja - Gombrowicz. Odczuwam potrzebę przekazania Rodzinie, krewnym, przyjaciołom moim tego oto zaczątka przygód moich". Tak zaczyna się na scenie warszawskiego Ateneum "Trans-Atlantyk" Witolda Gombrowicza w adaptacji i reżyserii Andrzeja Pawłowskiego. Premierą przewidzianą na 17 bm. scena przy Jaracza inauguruje sezon 1984/85. Tuż przed premierą poprosiliśmy reżysera o rozmowę. - W poprzednim sezonie, w tym samym teatrze wyreżyserował Pan "Pornografie" Gombrowicza, za kilka dni - "Trans-Atlantyk" tegoż autora. To nie może być przypadek... - I nie jest. Gombrowicza uważam za najwspanialszego polskiego pisarza. Stąd - konsekwencje. "Pornografię" chciałem zrobić w teatrze od pierwszej chwili, gdy przeczytałem tekst. W stosunku do "Trans-Atlantyku" nie miałem takich osobistych ciągot. Wybrał go dyrektor, powierzając mi reżyserię. No i po trzech miesiącach prób zbliżamy się do finału. - Jest to, jak wiadomo, książka rozrachunkowa z polskimi
Tytuł oryginalny
Dusza rozłożona na czynniki pierwsze
Źródło:
Materiał nadesłany
Kurier Polski nr 225