Gdyby Jane Austen dane było zobaczyć "Bahamuta", na motywach jej "Dumy i uprzedzenia", pewnie przewróciłaby się w grobie, ale tylko po to, by usiąść i lepiej widzieć. Spektakl dyplomowy studentów IV roku Wydziału Aktorskiego AST we Wrocławiu, w reżyserii Wojciecha Kościelniaka, jest nie tylko interesującą interpretacją powieściowej klasyki, ale też świeżą i pełną młodej energii propozycją teatralną - pisze Dana Łukasińska.
Ci, którzy mnie znają wiedzą, że jestem fanką "Dumy i uprzedzenia" w każdej wersji. To dla niej uczyłam się angielskiego, by przeczytać powieść w oryginale. I dopóki losy Elizabeth Bennet i Fitzwiliama Darcy'ego połączy mniej lub bardziej gorzki happy end (co zależy od interpretacji), wszystko inne jestem skłonna wybaczyć. Więc najpierw trochę się poczepiam. "Bahamut", choć jedynie oparty na motywach powieści Jane Austen, stara się zachować jej strukturę, co miejscami bywa dobre, a miejscami niekoniecznie. Bo jeśli przenosi się świat Austen do przyszłości, w której siostry Bennet to androidy, do kupienia w sklepie "Pride and Prejudice", to po kiego grzyba wysyłać androida Jane do cioci (androidy jako maszyny mają krewnych?) albo Elizabeth na wakacje w okolice posiadłości Pemberley? Już wolałabym zobaczyć je na targach androidów w Londynie (Jane) albo zesłane za karę, do fabryki, gdzieś na prowincji (w przypadku Elizabeth). Jednak prawdz