EN

9.11.2005 Wersja do druku

Duma i obrzydzenie

Jeśli sięga się dziś w teatrze po klasykę, to głównie po to, aby pokazać, co z tą Polską, którą znamy z autopsji - pisze Zdzisław Pietrasik w Polityce.

Będziemy dumni z Polski - obiecywał prezydent Donald Tusk z niezliczonych billboardów. Billboardy jeszcze gdzieniegdzie pozostały, ale Tusk nie jest prezydentem. A co z dumą? Nie najlepiej, i nie ma pewności, że samopoczucie rodaków byłoby lepsze, gdyby wynik wyborów był inny. Już nie kwiecień, już listopad. Po śmierci papieża Polaka padło wiele wspaniałych słów o Polsce i Polakach; do twarzy nam było z żałobie. Dziś to są już coraz bardziej odległe wspomnienia z przeszłości. Ostatecznie nastroje popsuli politycy, którzy w czasie wyniszczających kampanii wyborczych zachowywali się mniej więcej tak jak kibice wrogich drużyn piłkarskich - nazajutrz po śmierci lana Pawła II padali sobie w objęcia, a już w czasie następnej ligowej kolejki brali się za łby. Z takiej Polski trudno być dumnym, nawet jeśli nieposprzatane jeszcze slogany wyborcze w dalszym ciągu obiecują kraj-raj. Rzeczpospolita zwymyślana Co więc takiego się stało, że zm

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Duma i obrzydzenie

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka nr 45/12.11

Autor:

Zdzisław Pietrasik

Data:

09.11.2005