EN

16.12.1992 Wersja do druku

Dürrenmatt po bożemu

Sam nazywał siebie najbardziej ponurym z komediopisarzy. Oglądając jego sztuki można śmiać się cierpnąc jednocześnie ze strachu. Ale nie dla rozmiłowania w samym okrucieństwie {#au#20}Dürrenmatt{/#}, bo o nim mowa, każe widzom "czekać" aż na sce­nie mieszkańcy wynędzniałego Güllen zamordują sklepikarza II­la za miliard. Obiecał go ktoś, kogo u kresu życia stać, by za ta­ką cenę "kupić sobie sprawiedliwość". Historii Klary Zachanassian opowiadać nie ma potrzeby. Po­mysł z wykupywaniem rodzinnego miasteczka i uśmierceniem kochanka sprzed 45 lat jest dla Dürrenmatta tylko pretekstem dla wyłożenia kilku myśli o kondycji Europy z pierwszych powojen­nych dziesięcioleci. Europa bogaciła się, kapitał stawał się jedy­nym bożyszczem. Usuwał w cień wartości, które uznawano za podstawy demokracji i państwa: prawo, policję, nawet Kościół. Można rzec, że dzisiaj w Polsce przeżywamy dość podobną sy­tuację. Wielkie kariery finansowe p

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Życie Warszawy nr 293

Autor:

Barbara Riss

Data:

16.12.1992

Realizacje repertuarowe